Aktualność 2023.10.26 |
Uwaga - opis trasy Maratonów jest dokładnie scharakteryzowany w roku 2005.
Maratony Jaskiniowe Speleoklubu Bielsko-Biała
W grudniu 2011 r. wykonano kwerendę w naszych archiwalnych sprawozdaniach "papierowych". Posiadamy 11 tomów sprawozdań za lata 1969 /od początku istnienia klubu/ - 2003 /za ten rok zbiór niepełny, wtedy wchodziła sprawozdawczość "internetowa"/. Pierwsze kilka lat to odpisy z oryginałów. Brak sprawozdań od 1991.05.01 do 1993.12.31 - lecz "na szczęście" zostały opublikowane w Zacisku 12. Należy nadmienić, że więcej lat zostało w ten sposób opublikowanych w piśmie Speleoklubu Bielsko-Biała. Możemy się przy tej okazji pochwalić, że sprawozdania jako nieliczny klub w Polsce mamy "od zawsze". Można wspomnieć, że głównym mentorem tych sprawozdań był Grzegorz Klassek. Należy sądzić, że pewny wkład w gromadzenie sprawozdań mają Józefa Giża i Tadeusz Popiel /może jeszcze inni/. Na pewno sprawozdania zbierali Piotr Damek, Michał Salecki, Anna Smoter i niżej podpisany. Mówimy oczywiście o sprawozdaniach "papierowych", w wersji internetowej autorów /redaktorów/ jest więcej.
Inspiracją do kwerendy było rozeznanie Maratonów Jaskiniowych prowadzonych od "zamierzchłych czasów" przez nasz klub. Ustalono na podstawie sprawozdań jak i zbioru zdjęć Jerzego Ganszera następujące dane:
Pierwszy zarejestrowany wyjazd z tej serii to rok 1981 - jaskinie Podlesic. Podobne wyjazdy odbywały się w latach 1983, 1984, 1985, 1985 /drugi raz/.
W latach 1987 i 1989 wyjazdy odbywały się na trasie Okiennik Wielki w Piasecznie do Podlesic.
Większość wyjazdów od 1991 miała początek w Miejscowości Niegowa. W literaturze termin "Maraton" ukazał się dopiero w 1992 /Zacisk 12 str. 24/.
Ponadto zarejestrowano Maratony Jaskiniowe w latach 1994, 1995, 1996, 1997, 1998, 1999, 2001, 2002, 2003, 2004, 2005, 2006, 2007, 2008, 2009, 2010, 2011
W tych latach był jeden Maraton tylko na terenie Podlesic, ale zrezygnowano z tego pomysłu. Odbył się jeden Maraton "wspak" i dotarł po przejeździe do Jaskini Brzozowej. Można wspomnieć pierwsze Maratony omijały Rzędkowice. W dobie "samochodowej" Maratony wyruszają w Mirowa.
Dla przypomnienia - Maratony Jaskiniowe to coroczny marsz dla kursantów Speleoklubu Bielsko-Biała na trasie Mirów - Rzędkowice - Podlesice gdzie pokonuje się 20 obiektów jaskiniowych w akcji non stop /dzień - noc/.
Do końca roku 2011 odbyło się co najmniej 26 Maratonów.
Należy wspomnieć, że Członkowie Speleoklubu Bielsko-Biała /wiadomość od Jana Łaciaka - Członka Honorowego SBB/ uczestniczyli w dwóch Maratonach Jaskiniowych im. Pogorzelskiego organizowanych przez ośrodek częstochowski w latach 60 XX wieku. Z uzyskanych danych w 1970 r. w Sokolich Górach działali: Przemysław Piekarski, Antoni Górny, Jan Łaciak w sumie 6 osób, a w 1972 r byli tam Jan Łaciak, Antoni Górny i 12 kursantów.
Jerzy Ganszer
Literatura, źródła.
Marlena Magiera
Marta Dudek
Kamil Przemyk
Tymoteusz Siedloczek
Michał Żychowski
Filip Perek
Paweł Kanik
Przemek Pyrek
Karolina Barciszewska Kozioł - Speleoklub Tatrzański
Wojciech Zowada
Paulina Kohut
Mateusz Kohut
Łukasz Mazurek - Rudzki Klub Grotołazów Nocek
Dawid Jędrysek
Bartłomiej Golik
Zdzisław Grebl
Barbara Mazanowska – osoba towarzysząca
Karol Pastwa
Igor Żukowski
Paweł Olszewski
Marcin Freindorf - Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego
Krzysztof Fraś
Wacław Michalski
Łukasz Piechocki
Bartosz Brzezinka
Odbyła się 36-ta edycja Maratonu Jaskiniowego
Startowaliśmy w Łutowcu a meta tradycyjnie w Podlesicach
W imprezie brali udział kursanci, członkowie SBB a także goście z innych klubów.
Pogoda dopisała w ciągu dnia słonecznie a w nocy ciepło :)
Został wyniesiony cały wór śmieci, głównie z jaskini pod knurem.
Najbardziej wytrwali zakończyli maraton pod Studnią Szpatowców o godzinie 4:00
Dziękuję wszystkim grotołazom za pomoc w organizacji.
Elżbieta Imielska - kursant
Kinga Bereta - kursant
Paweł Olszewski - kursant
Krzysztof ….. - kursant
Weronika Kucia - kursant
Filip Talaga - kursant
Ilona Nola Zemanek - kursant
Marcin Miśków - kursant
Jerzy Ganszer
Jerzy Pukowski
Agnieszka Gądek
Ewa Rutkowska
Maria Węgrzynkiewicz
Tomasz Motoszko
Łukasz Piechocki
Bartłomiej Golik
Tomasz Kochel
Robert Bereta
Grzegorz Więcek
Odbył się 34 maraton jaskiniowy. Wyjątkowy bo w warunkach epidemii. Reżim sanitarny został zachowany, podzielono nas na 5 osobowe grupy. W jaskini reżim także był zachowany, siłą rzeczy nie da się czołgać twarzą w twarz ;). Eksplorowano jaskinie i obiekty jaskiniowe, w sumie 22.
Lista częściowa:
Jaskinia ks. Borka
Gliwicka Studnia, zaliczył ją również Jerzy Pukowski.
Jaskinia przekątna z której dna uratowano mysz
Jaskinia Piętrowa Szczelina - było ciężko
Jaskinia Kamiennego Gradu – jeden kursant zjechał topless, trzech przy wychodzeniu o mało nie straciło spodni.
Jaskinia Stajenna
Schronisko nad Stajną
Jaskinia sucha w której najbardziej „denna” grupa podziwiała liczne dzieła sztuki wykonane z gliny, od dzieł sztuki sakralnej po nienaturalnych rozmiarów fallusa ;). Kinga zostawiła swoje dzieło. Po haśle „ewakuacja” wydanym przez Jerzego ruszyliśmy sprawnie (o dziwo) na powierzchnię a następnie stylem „na komandosa” zostało pokonane ogrodzenie które stało nam na drodze do dalszych wojaży. Jeden z uczestników pokonał ogrodzenie rowerem.
Jaskinia J1- Studnia
Okno Rządkowickie
Garaż
Jaskinia Sopli Lodu
Schron w Bibliotece
Jaskinia Żabia – zjazd pokonany w kluczu klasycznym. Wśród kursantów przeprowadzono plebiscyt na najbardziej „sympatyczny klucz”. Klucz francuski zdeklasował klasyczny stosunkiem głosów 7:0. Podejście drabinką nie taki straszna jak przedstawiają je starsi koledzy, przynajmniej w większości przypadków.
Jaskinia Sulmowa
Babie Nogi
Schronisko Południowe
Studnia Szpatowców – pobito rekord klubu*. Studnia została zaporęczowana, spenetrowana przez wszystkich kursantów i zdeporęczowana w mniej niż godzinę. Poręczowała Agnieszka Gądek, pełna profeska.
Jaskinia Berkowa /Kalesonowa/ – po długim marszu udało nam się wysuszyć, nasze wysiłki poszły na marne, po pierwszym zacisku czołgaliśmy się w kałuży :/
Jaskinia Owcza
Ucho igielne w Ptaku
Garaż w Podlesicach
Pogoda, wbrew prognozom dopisała. Według loga z GPS() pokonaliśmy 20km, jednak placka w którym był telefon nie towarzyszył nam cały czas. Wyruszyliśmy po 10, zakończyliśmy o 5:20 (czasu letniego). Były odpoczynek na asfalcie przy przystanku autobusowym i spotkanie z ekipą dobrze bawiącą się przy herbacie. Poza drobnymi otarciami krwi nie było. Są za to posiniaczone kolana i łokcie, jedna kursantka skręciła nogę. Były wyglądające niebezpiecznie piruety na rowerze. W grupie kursantów ujawnił się talent wokalny Eli. Wszyscy walczyli dzielnie pomimo zmęczenia. Było fajnie.
2018.10.27-28 Maraton jaskiniowy nr 32
Jakub Binda
Tomasz Liszowski
Norbert Miczołek
Piotr Knop
Tomasz Motoszko
Daniel Boruta
osoba utajniona
Ewa Chylaszek-Brylska - Były Członek Klubu
Zdzisław Grebl
Agnieszka Gądek
Jerzy Pukowski
Anna Sobańska - Fanklub Speleoklubu Bielsko-Biała
Magdalena Rozmus - Osoba Towarzysząca
Sergiusz Waluda - Osoba Towarzysząca
Dariusz Rozmus
Patrycja Kopytko
Dominik Sarnowski
Orłowska Małgorzata - Speleoklub Wrocław
Michał Gabzdyl - Sekcja Taternictwa Jaskiniowego Klubu Wysokogórskiego Kraków
Łukasz Piechocki
Jerzy Ganszer
Pokonano 24 obiekty jaskiniowe. W późnych godzinach nocnych - opady deszczu. Wszyscy zadowoleni!
Tutaj kilka zdjęć z akcji - "kliknij"
Tomasz Motoszko obliczył, że pokonano 26,78 kilometrów
Wysprzątano rejon czterech pierwszych jaskiń.
2017.10.29-30 /?/ Maraton Jaskiniowy nr 31
Katarzyna Lena Koprowska
Agnieszka Gądek
Kamil Polański
Izabela Rosner-Manda
Błażej Gawlik
Dariusz Rozmus
Łukasz Piechocki
Bartłomiej Golik
Dominik Sarnowski
Teresa Zwierzchowska
Jerzy Pukowski
Krzysztof Wiewióra
Bartosz Baturo
Tmosza Manda
Patrycja Kopytko
Jerzy Ganszer
Pokonano 22 obiekty jaskiniowe. Wysprzątano Jaskinię Piętrową Szczelinę. Było bardzo wilgotno na powierzchni, nawet w Jaskini Sulmowej było dość poważne jeziorko. Akcja trwała prawie 20 godzin. W Jaskini Żabiej odbył się zjazd w kluczu i wychodzenie po drabince /w powietrzu/.
Spis pokonanych obiektów:
Poniżej spis obiektów jaskiniowych pokonanych na Maratonie, obiekty o nieudokumentowanej nazwie oznaczono **
Podobno spaliliśmy 8000 kalorii.
Mapkę wykonał Kamil Polański.
Muszę przyznać, że przed wyjazdem na jurę miałam wiele obaw: czy uda mi się
dotrwać do końca, czy jestem odpowiednio ubrana i spakowana, jak przetrwamy ten
biwak na dziko..? Okazały się one zupełnie niepotrzebne. Dziarska atmosfera
pieszej wędrówki oraz luźne rozmowy o szerokim spektrum tematycznym, które
udzieliły się chyba wszystkim, nie pozwalały się już o nic martwić. Łaskawa
pogoda, często komentowana przez uczestników maratonu, dodawała otuchy i
podnosiła morale. Autorytet instruktorów i zaufanie do opiekunów pozwalało
zamieniać morderczy wysiłek we wspaniałą zabawę. A jaskinie, choć błotniste i
twarde jak skała ;) okazały się przytulnym schronem przed wiatrem i deszczem -
zwłaszcza nad ranem. Czwarty dzień po maratonie wciąż leczę liczne siniaki i
zakwasy, ale z wielką satysfakcją i poczuciem "że żyję".
-kasia zwana leną-
2016.10.29-30 Maraton jaskiniowy nr 30
Paweł Gądek - kursant - działalność w pierwszym dniu
Bartłomiej Golik - kursant - działalność w pierwszym dniu
Martyna Michalska - kursant -pokonała wszystkie obiekty jaskiniowe
Damian Łukaszek - kursant - pokonał wszystkie obiekty jaskiniowe
Emil Stępniak - Rudzki Klub Grotołazów "Nocek" - pokonał wszystkie obiekty jaskiniowe
Bronisław Gądek - Osoba Towarzysząca - działalność w pierwszym dniu
Michał Ganszer
Osoba o pseudonimie Lolo - do końca nie dotrwał
Joanna Koczur - Kółko Artystyczne Piątki i Poniedziałki - do końca nie dotrwała
Łukasz Piechocki - do końca nie dotrwał
Jakub Adamus - do końca nie dotrwał
Marcin Parys
Dariusz Rozmus - pokonał wszystkie obiekty jaskiniowe
Gabriela Michalska - grupa wsparcia /wizyta towarzyska w Mirowie/
Wacław Michalski - grupa wsparcia /wizyta szefa szkolenia w Mirowie/
Marcel Wajda - pokonał wszystkie obiekty jaskiniowe
Jerzy Ganszer
Pokonano 32 obiekty jaskiniowe w czasie ok. 17 godzin /były to również większe okapy/ na trasie Mirów - Rzędkowice - Podlesice. Pogoda była dynamiczna od słonecznej po deszcz i grad. Wszystkie restauracje na naszej trasie były pozamykane, jedynie zaopatrzyliśmy się w pożywienie w sklepie w Mirowie. Do większych obiektów dołączonych na tym Maratonie to Studnia Gliwicka i Jaskinia /Studnia/ Przekątna. Dalej Jaskinia Kamiennego Gradu jest zasypana. Według obliczeń Dariusza pokonaliśmy 25 kilometrów. Tutaj zdjęcia jego autorstwa:
Kierownik akcji dziękuje wszystkim za dzielną postawę! Większość uczestników akcji "jubileuszowej" dostaną stosowne dyplomy ufundowane przez kierownika.
Można przysyłać poprawki do powyższej treści i własne spostrzeżenia lub relacje widziane swoimi oczyma.
Poniżej spis obiektów jaskiniowych pokonanych na Maratonie, obiekty o nieudokumentowanej nazwie oznaczono **
Po prawej stronie - ekipa, która dotrwała do końca. Zdjęcie wykonano pod Wielorybem
2015.10.24-25 Maraton Jaskiniowy nr 29
Marcin Parys - kursant
Dariusz Rozmus - kursant
Jakub Adamus - kursant
Łukasz Piechocki - kursant
Agnieszka Anioł - kursant
Zofia Gutek
Monika Wasilewska - 1 dzień
Michał Ganszer - 1 dzień
Jerzy Ganszer
Ekipa w dobrym stylu pokonała 20 obiektów jaskiniowych na trasie Maratonu.
Pokonano ponad 21 kilometrów - obliczenia zrobił Dariusz Rozmus. Dokładnie - 21,400 m w czasie 14 godzin 49 minut.
Była piękna jesień, piękna pogoda, piękne widoki, piękny jasny księżyc. Maraton został zakończony ok. 30 minut po północy - czyli jest to rekordowy czas obecnej trasy!
Jak zwykle było drobne błądzenie. Na zebraniu klubowym uczestnicy akcji dostaną stosowne dyplomy!
2014.10.25-26 Maraton Jaskiniowy nr 28
Joanna Micherdzińska - kursantka - weszła do wszystkich obiektów jaskiniowych
Marcel Wajda - kursant - wszedł do wszystkich obiektów jaskiniowych
Wojciech Jasiak - kursant
Justyna Podosek - kursantka
Dawid Gach - kursant
Tomasz Pukowski
Jerzy Pukowski - uczestniczył również w spotkaniu KTJ-tu w Podlesicach
Piotr Skrudlik
Jerzy Ganszer
Agnieszka Byrtek
Krzysztof Górski
Monika Wasilewska - Osoba Towarzysząca
Michał Ganszer
Zbigniew Grzybek
W nocy przymrozek, nad nami gwiazdy. Widzieliśmy latający balon. Trasa Maratonu to tak zwany "standard". Nad jaskinią Suchą, jakaś ekipa czyściła skałki. Do Kamiennego Gradu - nie weszliśmy /wejście częściowo zasypane/, ktoś tam wykonał daszek ochronny nad wejściem. W Jaskini Sulmowej nie ma już "belek" do schodzenia. Z Jaskini Księdza Borka wyciągnęliśmy spora ilość drewna. W Jaskini Żabiej ktoś na dole zainstalował kratę, niemniej nie wpływa to na "atrakcyjność miejsca". Tam kursanci mieli zawieszoną drabinkę w zupełnym powietrzu i odbył się tam zjazd w kluczu. W jaskini Berkowej /Kalesonowej/ zaobserwowano wodę i młodzież miała okazję zapoznać się z wilgocią. W Piętrowej Szczelinie jakiś szaleniec nabił w jednym miejscu siedem gwintów do mocowania plakietek - czyli jaskinia w tym miejscu została mocno zniszczona!
Odbył się zjazd do "Garażu" w Rzędkowiocach. Nocleg odbył się w rejonie parkingu przy Jaskini Głębokiej /Podlesickiej/. Zanotowano +2°C w aucie rano, w nocy był przymrozek. Jednego kursanta bolał ząb i dostał tabletkę. Dwie knajpy w Rzędkowicach były zamknięte i "nie mieliśmy okazji się ogrzać". J Grupa zasadnicza to tylko 6 osób, które szły cały czas w Maratonie - reszta dołączała i opuszczała "główny peleton" w różnych okresach.
Według obliczeń w akcji byliśmy 16 godzin.
Agnieszka Byrtek i Krzysztof Górski zaszczycili nas swoją obecnością w rejonie Jaskini Żabiej. Formalnie byli na patrolu GOPRu i mieli na sobie "środki łączności".
Dziękuję Wszystkim za dzielną postawę.
Kursanci, którzy pokonali całą trasę Maratonu i Piotr Skrudlik we wtorek otrzymają stosowne dyplomy.
Podczas Maratonu dostaliśmy telefon "gratulacyjny" od Agnieszki Wróbel, która o nas myślała!
Ostatnia Jaskinia w Rzędkowicach nazywa się Jaskinia Sopli Lodu
2013.09.21-22 Maraton Jaskiniowy nr 27
Agnieszka Byrtek - kursantka
Krzysztof Górski - kursant
Klaudiusz Stępień - kursant
Agnieszka Wróbel - kursantka
Piotr Smoczyński
Michał Ganszer
Jerzy Pukowski
Justyna Podosek - Osoba Towarzysząca
Tomasz Pukowski
Marcin Salachny - Osoba Towarzysząca
Ada Marcinków
Zofia Skrudlik
Jerzy Ganszer
Po dokładnych obliczeniach wynika, że pokonaliśmy 21 obiektów jaskiniowych o zróżnicowanym stopniu trudności. Czas akcji w terenie 18 godzin. Dwie restauracje, jedno ognisko. Tylko dwie pierwsze osoby z powyższej listy pokonały wszystkie obiekty /gratulacje!/. Wysprzątano następujące jaskinie lub okolicę: Jaskinia Księdza Borka, Piętrową Szczelinę i Kamiennego Gradu.
Podczas akcji dostaliśmy dwa "gratulacyjne SMS'y" - Od Sebastiana Korczyka "Uczestnicy Święta Kopaczki pozdrawiają uczestników Maratonu Jaskiniowego!", Od Wacława Michalskiego "Pozdrawiam uczestników Maratonu Wacek, powodzenia"
Biwakowaliśmy we wiacie w Mosku.
Ekipa zapoznała się z "wychodzeniem na "byka", wspinaczką z asekuracja z poigne, zjazdem we francuzie, w kluczu z poruszaniem się na drabincę. Jedynie w Jaskini Szpatowców używaliśmy technik współczesnych.
Adam Marcinków, a potem Jerzy Pukowski dokonali pomiarów GPS wszystkich obiektów jaskiniowych, które mieliśmy okazję zwiedzić.
Autor sprawozdania dziękuje wszystkim za dzielna postawę, a hasło "ty psie" niekoniecznie musi mieć negatywne znaczenie ..
Na tegorocznym Maratonie grupa zasadnicza przeszła 21 470 m według obliczeń Jerzego Pukowskiego.
Maraton Jaskiniowy 2011
2011.10.29-30
Filip Kiszło - kursant
Adam Donczew - kursant
Michał Ganszer - kursant
Krzysztof Talik - kursant
Agnieszka Adamczyk - kursantka
Tomasz Kliza - kursant
Zofia Skrudlik - kursantka
Jerzy Pukowski
Jakub Krajewski
Tomasz Stryczek
Bożena Gawlikowska
Zbigniew Grzybek
Paweł Kasperkiewicz
Andrzej Radecki
Beata Michalska-Kasperkiewicz
Maciej Jeziorski
Kazimierz Piekarczyk
Jerzy Ganszer
Wacław Michalski
Zdzisław Grebl
Rafał Klimara
Wyniesiono trochę śmieci z okolicy Jaskini Księdza Borka, i z rejonu przyotworowego jak i Jaskini Piętrowej Szczeliny.
Na wyjeździe było zarejestrowanych 21 osób - wszyscy ze Speleoklubu Bielsko-Biała.
Większość kursantów zaliczyły 20 obiektów jaskiniowych. Jedna z naszych kursantek uległa kontuzji i została zawieziona do domu.
Nie udało nam się wejść do Jaskini Kamiennego Gradu - ze względu na zagruzowanie otworu. Zwiedzaliśmy zamek w Mirowie. Nie wchodzono do Wilczego Avenu.
Z jaskini Piętrowej Szczeliny wyniesiono /znalezioną/ jedną kartkę niewątpliwie z wpisów opracowanych - tutaj http://www.jaskinie.bialy-orzel.com.pl/K.P.Szcz.htm . Treść została dopisana do niniejszego opracowania.
Na wyjeździe było 4 instruktorów w tym jeden w stanie "spoczynku".
Należy sądzić, że kursanci na długo zapamiętają tą dość ciężką akcję. Działalność jaskiniowa przebiegała sprawnie - ze względu na małą ilość kursantów i już 3 godziny po północy Maraton dobiegł końca. "A potem był nakaz spania"
Tutaj - http://kt-livetheadventure.blogspot.com/2011/10/kto-nie-maszeruje-ten-ginie-maraton.html#comment-form - jest tekst Krzysztofa Talika opisujący Maraton 2011.
Maraton Jaskiniowy 2010
2010.10.23-24
Link do strony Sebastiana Korczyka - http://www.korczyk.com.pl/sebastian/gallery_maestro/biezace_wyjscia/214/slides/PA230002.html
Odbyło się tradycyjne "docieranie" kursantów. Trasa była podobna do poprzednich z pewnymi "utrudnieniami". W Jaskini Suchej nie dotarliśmy do dna, bo do jaskini szykowała się do wejścia jakaś "grupa integracyjna". Nie weszliśmy do Jaskini Podlesickiej - wejścia zostały zamurowane i w obiekcie są "oprowadzane wycieczki".
Dość dokładnie wysprzątaliśmy Jaskinię Pietrową Szczelinę, tam spotkaliśmy grupę z Częstochowy i Łodzi. Czas akcji "w terenie" - 19 godzin. W Kamiennym Gradzie wjazd do studni dalej zagradza "wanta". Bardzo utrudniały nam w zlokalizowaniu pewnych jaskiń - powalone drzewa! W sumie udało się nam przejść 20 obiektów jaskiniowych.
W Jaskini Sulmowej było trochę wody i niektórzy "nurkowali".
Osoby uczestniczące w Maratonie są wyszczególnione w sprawozdaniach klubowych. W sumie 19 osób.
Maraton Jaskiniowy 2009
2009.11.07-08
Trasa tradycyjna od Mirowa do Podlesic przez Rzędkowice
Kursanci /10 osób/
Jarosław Kowal, Rafał Ficek, Wojciech Sikora, Kamil Chrobok, Paweł Kasperkiewicz, Katarzyna Okapiec-Krawczyk, Sebastian Krawczyk, Mariusz Damasiewicz, Ireneusz Maciągowski, Krzysztof Leszczyński
Obsługa i inni /14 osób/:
Wacław Michalski
Gabriela Michalska
Martyna Michalska - Osoba Towarzysząca
Katarzyna Szczerba
Grzegorz Kopciuch
Marcin Freindorf
Honorata Kaczmarek - Osoba Towarzysząca
Marcin Stachowiak
Jerzy Pukowski
Maciej Jeziorski
Jerzy Koczur
Andrzej Radecki
Bożena Gawlikowska
Beata Michalska
Jerzy Ganszer
Ekipa przeszła przez 20 obiektów jaskiniowych w czasie 20 godzin.
Dokładnie wysprzątana Jaskinię Piętrową Szczelinę. Tam też zainstalowano nowy zeszyt do wpisów, który w chwili obecnej nie zakłada się wynosić. Stare zeszyty leżakują u J.Ganszera i należy dodać, że nie są jego własnością - zostały wyniesione ze względu na "przepełnienie". Wpisy z tych zeszytów /kartek/ zostaną przeniesione do internetu. Udało się nam odgruzować wejście do Kamiennego Gradu, lecz dalsze wejście zablokowała wanta wciśnięta w początek studni zjazdowej. Miejsce to jest niebezpieczne, ze względu na możliwość zawalenia się stropu w tym miejscu ! Sugeruje się, aby tam wejścia ograniczyć do niezbędnego minimum. Na trasie w dwóch miejscach piliśmy ciepłe herbaty, w Rzędkowicach ognisko. W Jaskini Suchej udało się "upchać" w końcowej studni 14 osób. W jaskini Żabiej nasi kursanci mieli okazje zapoznać się z wychodzeniem na drabince sznurowej. W Jaskini Sulmowej ktoś pozrzucał żerdzie drewniane i zainstalował spity /bez plakietek/, te żerdzie leżą na dole w jaskini.
Komisja Heraldyczna Speleoklubu Bielsko-Biała postanowiła ufundować naszym kursantom, którzy dotrwali do końca specjalne dyplomy.
Maraton Jaskiniowy 2008
Według obliczeń Andrzeja Radeckiego - długość Maratonu w tym roku wynosiła 19 kilometrów.
2008.10.11-12
Maraton Jaskiniowy
1 - Agnieszka Kawik
2 - Jerzy Pukowski
3 - Jerzy Ganszer
4 - Krzysztof Borgieł
5 - Rafał Klimara
6 - Bożena Gawlikowska
7 - Andrzej Radecki
8 - Rafał Zarek
9 - Barbara Paruzel - Osoba Towarzysząca
10 - Jerzy Koczur
11 - Radka Brzezna - Osoba Towarzysząca
12 - Rafał Banaszek - Harcerski Klub Taternictwa Jaskiniowego Czechowice-Dziedzice
Spis kursantów:
1 - Tomasz Ligocki
2 - Bartosz Gawłowski
3 - Bartłomiej Hutniczak
4 - Piotr Sokołowski
5 - Maciej Waszek
6 - Marcin Stachowiak
7 - Grzegorz Piernik
8 - Adam Borys
9 - Maciej Jeziorski
10 - Daniel Kowalczyk
11 - Krzysztof Dziech
12 - Tymoteusz Głowacki
Pokonano całość trasy Maratonu Jaskiniowego /patrz Dział II poświęcony Maratonom/. Wysprzątano jaskinię Księdza Borka i Piętrową Szczelinę. W tej ostatniej jaskini jest księga do wpisów i należy ją wymienić /bo jest zapisana/. Jaskinia Kamienny Grad była częściowo zagruzowana i tam nie wchodziliśmy. Na zamek w Mirowie nie weszliśmy, bo jest tam remont, tak jak od kilku lat na zamku w Bobolicach.
Wszystkie obiekty jaskiniowe pokonali: Tymoteusz Głowacki, Maciej Jeziorski, Marcin Stachowiak, Piotr Sokołowski . Nasi kursanci mają swoją stronę internetową i należy sądzić, że tam coś napiszą.
Tutaj - http://www.sbbkurs.cba.pl/podstrona.php?id_form=5 jest sprawozdanie z Maratonu napisane przez Macieja Jeziorskiego.
Maraton Jaskiniowy 2007
2007.11.03-2007.11.04
Podczas przemarszu na dłuższym odcinku padał deszcz. Odwiedziliśmy dwa "przydrożne" bary. Próba rozpalenia ogniska nie powiodła się. Maraton zakończono we wiacie w pobliżu Jaskini Podlesickiej - tam większość osób spała. W piętrowej Szczelinie spotkaliśmy członków Speleoklubu Dąbrowa Górnicza z Litwinami - w sumie 8 osób. W tej samej jaskini wpisano się do specjalnej puszki /naklejka klubowa/ - dla właścicieli puszki można dodać, że w księdze wpisów nie ma już miejsca.
W sumie na wyjeździe pojawiło się 21 osób w tym 10 kursantów.
Maraton Jaskiniowy 2006
Odbył się w październiku.
Maraton Jaskiniowy 2005
Źródła wspomagająca:
Maraton roku 2005 był dość standartowym, choć należy stwierdzić, że był pierwszym z całkowitym wykorzystaniem samochodów. Auta były rozmieszczone w Niegowej i Podlesicach. Samochody nie miały wpływu na przebieg marszu, choć wpłynęły trochę destruktywnie na morale zawodników nad ranem /część osób chciała spać, a cześć wracać/ - w przyszłych latach "to zjawisko" zostanie odpowiednio dopracowane.
Marsz rozpoczęto z Mirowa w kierunku Jaskini Księdza Borka, na "polance" kierownik wyjaśnił młodzieży główne idee Maratonu, sposób zachowania się, uświadomił wszystkich, że nie mają obowiązku wchodzić do jaskiń jeżeli się źle czują itp....W jaskini ekipa zjeżdżała we francuzie, a wychodziła bocznym obejściem. Kierownik stał w takim miejscu aby "łapać ewentualnych słabeuszy". Tutaj już zauważono, że poważna część młodzieży nie ma zapasowego źródła światła! Po wyjściu ekipa przemieściła się do Jaskini Piętrowej Szczeliny. Tutaj zastosowano trochę techniki, czyli kursanci zabrali uprząż jaskiniową z lonżami, które przydały się na trawers studni wlotowej. Zjazd w jaskini odbywał się we francuzie. Nowe rzeczy, które zaobserwowano w jaskini to stałe ubezpieczenia. Na trawersie brakuje jednego "spita", ale w sumie jest lepiej niż w latach poprzednich. Wysprzątano jaskinię ze śmieci jak i pierwszą oraz dwie następne /był na to przygotowany odpowiedni wór/! W Kamiennym Gradzie zastosowano zjazd we francuzie i wyjście "na byka" z górną asekuracją. Nie wszyscy dotarli do dna ze względu na zacisk w partiach przyotworowych. Po przejściu pod zamek zjedliśmy coś w Barze. Na zamek w Mirowie w tym roku po raz pierwszy nie ma wejścia - podobno jakaś ściana się zawaliła i opiekunowie ruin zamurowali wszystkie wejścia. Następnie ekipa przemieściła się w rejon Jaskini Suchej, ale przed jej zwiedzeniem wszyscy weszli do Garażu w Mirowie - jest to taki wielki tunel z dużym otworem. W tym roku ktoś tam rozstawił wiele świeczek /lampionów/ i było dość "nastrojowo" - ciekawe czy te lampiony zostały przez zainteresowanych pozbierane? Ekipa weszła do schroniska powyżej /schronisko Piekiełko/, a potem wszyscy kursanci i inni ochotnicy weszli do Jaskini Suchej, gdzie byli skutecznie upychani na dnie przez kierownika. Ula miała jakieś problemy z pająkami, ale koledzy dzielnie je pousuwali i "było dobrze". Oczywiście w jaskini poruszano się bez żadnego sprzętu z wyjątkiem kilkunastometrowego odcinka liny zahaczonego za "stary majzel". Po minięciu zamku w Bobolicach grupa dzielnie poruszała się do przodu. Po odpoczynku na asfalcie ekipa przeszła przez Hucisko i pod wieczór dotarła do Rzędkowic /dłuższy odcinek po asfalcie/ gdzie wszyscy byli zmuszeni do wejścia do Jaskini J1 /wg Kiełkowskich/, jest to dwuotworowy pionowy komin/ - jak zwykle jest tam totalny przeciąg, w innych latach nasi biedni kursanci byli zmuszani do wychodzenia lub zjeżdżania w tym ciekawym miejscu. Dotarliśmy do Okna Rzędkowickiego i następnie do Garażu. Tutaj był dłuższy odpoczynek, nawet zrobiliśmy ognisko. Było miło i spokojnie do momentu w którym kierownik nie rozkopał ogniska i kazał iść "za sobą". A teraz przedzieraliśmy się przez las, bo tu kiedyś był młodnik, a potem wyrósł duży i jak zwykle nie było wiadomo czy idziemy dobrze. Leśną drogą /zauważono pierwszych maruderów/ dotarliśmy pod Bibliotekę, gdzie z marszu przeszliśmy przez "szczelinę na wylot ?" i od tyłu doszliśmy do Jaskini Żabiej. Tutaj kierownictwo zarządziło zjazd w kluczu, ku przerażeniu pewnej części zgromadzenia i wyjście po drabince. Należy sądzić, że kursanci zjeżdżali w ten sposób po raz pierwszy i długo zapamiętają tą przygodę. Wychodzenie odbyło się po nowej klubowej drabince, która używana jest sporadycznie na wyjazdach kursowych. Zjazd jak i wychodzenie odbywało się z asekuracją odgórną. W tym miejscu wszyscy już dobrze się orientowali, że do końca zostało tylko 9 obiektów jaskiniowych. Następna jaskinia /po drobnym błądzeniu/ to Sulmowa /lub Sulmowska/ - kawałek liny i dalej bez sprzętu. Przy otworze część tak zwanej obsługi już drzemała. Następnie koło otworu Jaskini Szpatowców /kiedyś przez Bielsko nazywaną Kalcytową/ dotarto do Jaskini Babie Nogi /chwila/ i dalej wszyscy zostali przegonieni do Schroniska Południowego i po krótkiej chwili podeszliśmy pod Jaskinię Małą Szpatwców. Tutaj młodzież mogła się wreszcie ubrać w sprzęt techniczny. Po sprawdzeniu każdy z delikwentów zjechał do nory i wspinaczkowo wyszedł na powierzchnię. Jaskinię Szpatowców pokonano dość sprawnie pamiętając o złej sławie tej nory. Jak zwykle na dole siedział Jerzy Pukowski i koordynował wszystko z dołu i "bardzo wrzeszczał" jak "hołota" z góry wrzucała mu kamienie /oczywiście kamienie latały przypadkowo, choć należy powiedzieć, że wynikało to jeszcze z małego obycia jaskiniowego naszej młodzieży/. Jako ciekawostkę można dodać, że podczas tego wyjazdu poniżej półki zastosowano same odciągi /w sumie 5/ co trochę przyśpieszyło akcje. Należy dodać, że umiejętne zastosowanie odciągów w tej jaskini wydaje się optymalne. Opis techniczny tej jaskini znajduje się w Zacisku nr 17 /2000r/ na str. 13. Po wyjściu z jaskini po obudzeniu "Muzyczków", którzy wylegiwali się w śpiworach, w stanie dość poważnego "przymulenia" biedni kursanci zostali zapędzeni do Jaskini Głębokiej gdzie byli zobowiązani sami zwiedzić salę z naciekami za korytarzem "Esso" - z tymi partiami można się zapoznać w Zacisku nr 5 /1988r/ str. 39. Po przejściu /na wylot/ przez północną część jaskini skierowano się w kierunku Góry Kołoczek i z marszu kursanci weszli do Schroniska pod Hokejką /wg Kiełkowskich/ /dwa otwory/, potem zostali spuszczeni do Wilczego Avenu między Jędzą i Ptakiem /wg Kiełkowskich/ mogli tu używać sprzęt, należy zaznaczyć że Aven ten był praktycznie w całości przykryty pościnanymi drzewami i można do niego było wpaść. Ostatnia jaskinia była Jaskinia Berkowa /w środowisku bielskim nazywaną Kalesonową/, kierownik ustawił kursantów według wzrostu - tak, że grubasy znaleźli się na końcu i aby w razie problemów nie blokowali innym marszu. Reszta ekipy zabrała wszystkim plecaki i przeszła przez "przełęcz" pod Wieloryba, gdzie oczekiwano na bohaterów. Uwaga w nomenklaturze powierzchniowców Wieloryb nazywany jest "Skałą Kazerną".
Większa część kursantów przeszła 20 obiektów jaskiniowych. Marsz zakończył się "pod Ryglem" - skąd w linii prostej udaliśmy się pod Ostaniec w Podlesicach, tam "zapakowaliśmy" się do aut. Według obliczeń szacunkowych pokonano 16.5 kilometrów w ok. 16 godzin. Grzegorz Michałek, który na tym wyjeździe należał do "Kasty Obsługi" robił pomiary GPS wszystkich obiektów, które zwiedzaliśmy. Uwaga z obserwacji autora wynika, że nie nie ma sensu dokładać większą ilość jaskiń, bo to już zagrażałoby bezpieczeństwu młodym adeptom taternictwa jaskiniowego.
Autor działu J.G.
Maraton Jaskiniowy 2004
2004.10.23-24 Maraton jaskiniowy
Marcin Procner - kursant
Jakub Gawłowski - kursant
Janusz Drąg - kursant
Bartłomiej Juroszek - kursant
Adam Kubiak - kursant
Katarzyna Kasprowska - kursant
Bartosz Kaszuba - kursant
Jerzy Pukowski - obsługa
Jerzy Ganszer - obsługa
Agnieszka Kawik - Osoba Towarzysząca
Akcja przebiegała bez zakłóceń, pokonano 21 obiektów jaskiniowych na trasie Niegowa - Rzędkowice - Podlesice.
Uwagi końcowe: W Jaskini Sulmowej należy wbić spity. Ekipa wysprzątała Jaskinię Księdza Borka i Piętrową Szczelinę. Do Niegowej z Myszkowa dojechano taksówką towarową ze względu na brak autobusów! W "Garażu" w Podlesicach nad ranem spotkano biwakujące dwie osoby. Nad ranem w Zajeździe Jurajskim w Podlesicach grała dalej muzyka - ze względu na "słabość poranną" ekipa nie zdecydowała się odwiedzić kolegów na Speleokonfrontacjach, które w tym czasie odbywały się w Zajeździe. Przy jaskini Szpatowców zaobserwowano solidną metalową balustradę. Solidnie wysprzątano Piętrową Szczelinę.
Możliwe, że któryś z kursantów zdecyduje się bardziej szczegółowo opisać akcję -- to wtedy zostanie to opublikowana w tym miejscu poniżej.
Marcin Procner przysłał:
Jeśli mogę wyrazić moją opinię w tej sprawie, to wydaje mi się że wypad mimo paru nieszczęśliwych "ewolucji" i latających kamieni, można uznać za udany co potwierdza brak ofiar w ludziach mimo iż kolega Jerzy Ganszer wcześniej zasugerował nam że może zapachnieć trupem...
Bartosz Kaszuba przysłał:
Tak jak prezes stwierdził akcja przebiegła bez zbędnych zwłok do noszenia. Ja w biegu przed każdą z jaskiń, z upierdliwością godną faszysty bądź teściowej zapisywałem na paragonie ze sklepu typu "Szajsland"(Kaufland) kolejne nazwy jaskiń, które, odnoszę wrażenie, Jerzyk(Wielki G.) wymyślał na poczekaniu:) tak wygląda w/w lista:
1) J. Księdza Borka
2) Piętrowa Szczelina (odkryto krasowe pokłady piwa tyskiego-to chyba gratisy za wejście do niej)
3) J. Kamiennego Gradu
4) Jasny Schron(?)
5) Skała z Grotą(?) znaki zapytania kazał mi pisać Jerzy przy nazwach, których może za dobrze nie pamiętać (w końcu młody juz nie jest -to się chyba Alzchaimer nazywa- co było widać na ścieżkach po których chodziliśmy w kółko przez jakieś 25 minut. Ob. Ganszer rzekł : "...musimy mieć księżyc po prawej..." no i zaraz gdy to stwierdził brnęliśmy przez jałowce z księżycem na plecach.
6) J. Sucha
7) Komin w Rzędkowicach
8) Okiennik Wielki
9) Garaż (tam szef uczył nas rozpalać ognisko, czekaliśmy dłuższą chwilkę na ciepełko ponieważ Prezesso wziął z domu papier z atestem, nie chciał się palić, proponowałem mu moje paragony ze sklepów i bankomatów, ale chyba nie słyszał, albo poprostu z taką ignorancją odmówił przyjęcia pomocy)
10) J. Żabia - tutaj dołączył do nas partyjny weteran kolega Pukowski Jerzy. W dziurze latał nietoperz na wysokości naszych bioder- chyba sprawdzał, czy aby na pewno poprawnie mamy założone uprzęże.
11)Schr. na Bibliotece - przechodziliśmy szparą jak mole książkowe
12) J. Sulmowa - nie pamiętam tej jaskini, byłem w stanie duchowym
13) Babie nogi - rzeczywiście strasznie krzywe te skały:)
14) Schr. Południowe
15) Mała Studnia Szpatowców
16) Wielka Studnia Szpatowców - to właśnie tutaj prezes straszył, że może zapachnieć trupem, coś owszem czułem, mogłem sprawdzić podeszwy, bo może w coś wlazłem. "Szczęścia chodzą parami" - wersja nowoczesna "Szcześcia chodzą pod podeszwami".
17) J. Głęboka
18) Dwa Otwory - tą nazwę na poczekaniu wymyślił nasz mentor Jerzy
19)Wilczy Dół (Jar) ??
20) J. Berkowa (kolejka za mięsem) - to był miły żart prezesa na zakończenie traski.
Gdy już przeciśnęliśmy się przez tą ostatnią szparę, podczas przebierania i załadunku stwierdzono, iż prezes zasnął, choć twierdził, że pierwsze śnięte ryby to będą palacze - 2 sztuki (mieliśmy z Wielkim J. paść już o 16.00 poprzedniego dnia)
Szef napisał w sprawozdaniu, że było 21 jaskiń, może mi coś brakować, no chyba że Jerzyk liczy jeszcze kamienny jurajski przystanek autobusowy w Podlesicach na którym bezczelnie nas porzucił z kolegą Pukowskim. Po chwilowej analizie rozkładu jazdy stwierdziliśmy, prezzesso zasnął specjalnie, abyśmy się spóźnili na pierwszy autobus.
No i teraz to na czym Wielkiego G. nie było. Z przystanku udaliśmy się do zajazdu zobaczyć te "speleokonferencje" (jak stwierdziła panna Kasia), "słabość poranna" była tylko przykrywką, żeby Ganszer mógł spokojnie zasnąć czując się spełnionym w roli stręczyciela jaskiniowego:)
Okazało się, że muzyka na sali gra, czyli niby jest impreza, niestety tam pozostało jedynie "kruszywo" z D.G. tzn. najwięksi twardziele. Położyliśmy się w holu na kanapie i odganialiśmy się od powracających z imprezy na pokoje balowiczów, którzy koniecznie chcieli nam załatwić komplet łóżek. Stwierdzono u jednego osobnika dewiacyjne zachowanie, biedak myślał, że leży w domu obok żony i przez przypadek molestował na kanapie naszą osobę towarzyszącą- Agnieszkę. Jeden z Dąbrowiaków nam bardzo ładnie podśpiewywał własną wersję "U cioci na imieninach" -pozdrowienia dla niego. Dochodziła siódma rano my nadal bez snu, a tu nagle bar się otwiera ,Adam zareagował błyskawicznie krzycząc do pani bufetowej (kelnerki) 6 kaw poproszę, ja musiałem zamówić zaległy wczorajszy obiad i na śniadanie zjadłem kotleta z pyrami. Wróciliśmy następnie na przystanek, skąd miał jechać autobus do Zawiercia o 7.40. Minęło dużo, dużo czasu zanim przyjechał, już szliśmy na nogach do Myszkowa jak się pojawił, miał coś koło godziny spóźnienia. W końcu znaleźliśmy się na dworcu w Zawierciu i wreszcie kierowaliśmy się w stronę naszych łóżek.
No i to by było na tyle. Aha prezzesso stwierdził, że już jest za stary na takie maratony, więc darujcie mu tego w przyszłym roku - to prośba kursantów:). I przestroga dla przyszłorocznych kursantów, bierzcie sobie więcej wody niż 3 litry.
No i mamy dużo zdjęć w tym jedno zrobione Jerzemu z okienka na pace w naszej taksówce marki Żuk, którą jechaliśmy do Niegowej. Wielki G. wygląda w szoferce jak nawigator B-17 "Flying Fortrees" :)
Literatura: